Towarzystwo Inteligentnej Młodzieży, doradztwo edukacyjne, wsparcie w wyborze szkoły oraz kursy online oraz stacjonarne dla uczniów szkół podstawowych i wyższych

Doradztwo edukacyjne: skoro szkoła gnębi, weźmy sprawy w swoje ręce

utworzone przez lis 23, 2020Doradztwo edukacyjne

Polska szkoła zwodzi nas ideałem dziecka piątkowego, które ma świadectwo z czerwonym paskiem. Przekonuje, że dziecko jest wtedy szczęśliwe. Tak jednak nie jest. My, rodzice, możemy to zmienić. Inaczej spojrzeć na edukację i nie dać się zwariować.


„Kiedy mój syn miał 6 lat, spytałam zaprzyjaźnioną psycholog, jaką szkołę wybrać. Powiedziała, że w zwykłej może mieć problemy, ale w życiu sobie poradzi, bo ma liczne zainteresowania. Poszukałam więc miejsca, które doceni jego talenty. Okazało się, że mój syn uczy się poprzez działanie, a nie poprzez zapamiętywanie. Wiele rzeczy zaliczył z trudem, ale szkoła znalazła dla niego indywidualną drogę. Doceniła to, że świetnie śpiewa i godzinami rysuje. Dziś lubi szkołę, ale trzeba było na to znaleźć pomysł” – opowiada mama Bartka, chłopca, który ma problem z pamięcią i nie lubi uczyć się rzeczy nudnych.

W zwykłej szkole Bartek uchodziłby za ucznia bardzo słabego, a nauka byłaby dla niego męką. To dlatego, że polska szkoła nie zmieniła się znacząco od 200 lat. Nadal patrzy na dziecko jak na żołnierza w armii. Równa do średniego. Ceni to, że ktoś ma dobrą pamięć, łatwo uczy się z książki, podkreśla teksty, a jego wiedzę łatwo jest sprawdzić. Taki uczeń zbiera same dobre oceny. A co z pozostałymi uczniami? Dla nich w polskim systemie edukacyjnym nie ma miejsca.

 

Rankingi to nie wszystko

Polska szkoła zajmuje wysokie miejsca w rankingach, ale nie odpowiada na wyzwania współczesności. Nie przekazuje dzieciom najważniejszych kompetencji potrzebnych we współczesnym świecie. Nie uczy filtrowania informacji, weryfikowania danych i odróżniania faktów od opinii. Po takiej szkole dziecko nie będzie umiało ani krytycznie myśleć, ani rozwiązywać problemów. System przyzwyczaja dzieci do ciągłego porównywania i ścigania się, odtwarzania formuł i rozwiązywania testów.

Taka szkoła dała się we znaki Jankowi, który zdał do jednego z najlepszych liceów w Warszawie. „Presja była ogromna. Syn jej nie wytrzymał. Powiedział, że więcej do szkoły nie pójdzie. Skończyło się depresją. Leczenie trwało długo, ale małymi krokami podjęliśmy nauczanie online z nauczycielami spoza szkoły. Syn z czasem polubił nauczycieli i zainteresowało go to, czego się uczył. Świetnie zdał maturę. Kiedy nauka była pozbawiona ocen, bólu brzucha, kartkówek, okazało się, że może być całkiem przyjemna” – opowiada ojciec chłopca, który dzięki edukacji domowej polubił się uczyć i dostał się na wymarzone studia.

 

Wysokie IQ i brak znajomych

Polska szkoła nadal opiera się na idei kompetencji akademickich, a główną formą przekazu jest wykład, który przyczynia się do biernej postawy. Tak było w wypadku Oli. „Córka chodziła do szkoły, odrabiała pilnie lekcje, ale zbierała same trójki. Okazało się, że tradycyjny sposób wykładu jej nie służył, bo Ola inaczej przetwarzała teksty. Nie pomagało ani podkreślanie, ani kilkakrotne odsłuchiwanie wykładu. Trzeba było z nią inaczej pracować. Kiedy okazało się, że nauczanie jest dialogiem, a nie wykładem bez możliwości stawiania pytań, zaczęła robić postępy” – wspomina mama jednej z uczennic. Działała według schematu „bycia nauczanym”, a nie wykształcała umiejętności „uczenia się”. Brakowało w niej praktyki: eksperymentowania, samodzielnego szukania odpowiedzi, dyskutowania. Bo to one, wraz z kompetencjami społecznymi i emocjonalnymi, a nie wysokie IQ, pozwolą dziecku w przyszłości odnosić życiowe sukcesy. Tymczasem w polskiej szkole z uporem zaniedbuje się rozwijanie kompetencji społecznych i emocjonalnych. W badaniach PISA 2018 sprawdzających poziom satysfakcji życiowej, samopoczucia i łatwości nawiązywania znajomości i przyjaźni polscy uczniowie zajęli ostatnie miejsce w Europie.

Finowie, którzy od lat są najlepsi w testach PISA, już dawno zmienili priorytety edukacyjne państwa. Nie chcą być najlepsi we wszystkim, bo wiedzą, że nie gwarantuje to ani szczęścia, ani dostatku. Są przekonani, że szczęśliwe dzieci mogą więcej osiągnąć. Na takie priorytety w Polsce możemy jeszcze długo poczekać. Dlatego odpowiedzialność za edukację dzieci powinni przejąć rodzice. Edukację rozumianą jako mądre wspieranie dzieci w rozwoju, dostosowane do ich osobowości, oparte na analizie ich potencjału i mocnych stron. Ale jak to osiągnąć? Jak rodzice mogą wpłynąć na satysfakcję i przyszły sukces zawodowy?

 

1. Postaw na samodzielność

„Kiedy z mozołem uczyłam syna czytać, powiedział mi: Mamo, to najgorsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Na początku zaprzeczyłam, ale potem stwierdziłam, że ma rację. Nic trudniejszego w życiu nie robił. Węgla nie nosi, podłóg nie czyści, nie ma powodu, by uznać, że coś przynosiło mu taki trud jak czytanie” – zauważa mama ośmiolatka.

W imię troski rodzicielskiej sprawiliśmy, że dziecko, które idzie do szkoły, nie ma w domu żadnych obowiązków. Tymczasem budowanie samodzielności powinno zacząć się w domu. Dzieci, które same ścielą łóżko, pomagają w rozładowaniu zmywarki czy w noszeniu zakupów, same zrobią też pracę domową. Nauczmy dzieci, że są to działania niezbędne do codziennego funkcjonowania rodziny, oparte na współpracy, a nie pomocy. Śniadania przygotowanego do szkoły samodzielnie nie wyrzuca się do śmieci. „Bolek nie chce się uczyć. Podaję mu śniadanie do łóżka, pakuję plecak, podaję zeszyt, ostrze mu kredki, a on siada i nic nie robi” – żaliła się inna mama. Tymczasem to dziecko powinno samo spakować wieczorem plecak do szkoły, zapytać kolegę, co jest zadane, samo odrobić pracę domową. Pozwólmy mu dostać słabą ocenę. Nauczmy je uczyć się samodzielnie. Dziecko, za które mama odrabia lekcje, nie poczuje ani motywacji do nauki, ani odpowiedzialności za naukę, bo wie, że lekcje i tak będą odrobione.

Chcąc nauczyć dziecko samodzielności, warto też postawić na naukę w grupie rówieśników, czyli peerlearning. Popularna metoda nazywana metodą Feynmana albo nauczyciela polega na tym, że dzieci uczą się wyznaczonych partii materiału, a potem wzajemnie je sobie wyjaśniają. Wchodząc w rolę nauczyciela, zaczynają głębiej rozumieć mechanizmy rządzące danym zjawiskiem. Dzięki temu lepiej zapamiętują materiał, sąbardziej skoncentrowane i aktywne, bo same stają się ekspertami. „Na kursie przygotowującym do egzaminu ósmoklasisty miałam grupę uczennic, które intuicyjnie znalazły sposób, żeby uczyć się razem. Udowodniły, że tłumaczenie sobie nawzajem pomogło im nie tylko trwalej zapamiętać treści egzaminacyjne, ale także myśleć problematycznie. W przypadku moich ósmoklasistek usprawniły się ich formy wypowiedzi nie tylko ustne, ale też pisemne” – mówi jedna z polonistek.

Podobny mechanizm pokazał Sugata Mitra, który w projekcie Szkoła w chmurze na TEDx, udowodnił, że nauczycielem dziecka może być np. babcia, która z zaciekawieniem słucha, pyta, a przede wszystkim podziwia. Nauczycielem w jego projekcie jest ktoś, kto inspiruje, zadaje ważne pytania, a potem z zachwytem przyjmuje odpowiedzi dzieci. To najbardziej motywuje do nauki.

 

2. Indywidualizuj. I pomóż znaleźć pasję

Nie każde dziecko od razu wie, że chce być weterynarzem czy farmaceutą. Trzeba mu więc pomóc odkryć to, co lubi najbardziej, i pielęgnować to zamiłowanie. Ważniejsze jest bycie dobrym w tym, co się lubi, niż dążenie do bycia dobrym ze wszystkiego. Postawmy na pasję, a nie na czerwony pasek. Jak to zrobić? Obserwuj, dawaj informację zwrotną, proponuj różne aktywności, a potem stwórz warunki do robienia czegoś bardziej intensywnie, poświęcenia temu więcej czasu. Zaplanuj czas, który spędzisz tylko z dzieckiem i pozwól mu wybrać, co będziecie robić. Całe życie wspominamy potem wypad pod namiot tylko z tatą lub wieczór filmowy tylko z mamą. Każde dziecko potrzebuje rodzica na wyłączność. Rodzicowi też łatwiej odkryć, co naprawdę lubi robić dziecko i w co warto angażować siły i czas.

Poszukiwaniu własnej drogi życiowej zdecydowanie nie sprzyja ocenianie i porównywanie. Błędnie dajemy przykład znakomitych dokonań rówieśników np. w matematyce, uznając, że to najlepiej zmotywuje do pracy nasze dziecko. Daje to odwrotny efekt, wzbudza bunt i frustrację. Każde dziecko powinno robić postępy w stosunku do poziomu, z jakiego wystartowało, a nie standardów wyznaczonych dla jego wieku.

Indywidualizacji, kształtowaniu postawy zaangażowanej i poszukiwaniu siebie sprzyja też wychowanie przez kulturę i sztukę. Wizyty w kinie, teatrze, muzeum to nie tylko rozrywka, ale przede wszystkim forma edukacji. Inwestycja w kreatywność, niezależność, otwartość, nieszablonowe myślenie, wyrażenie siebie. Rozmowa o filmie czy przedstawieniu to sztuka formułowania opinii, a co za tym idzie, krystalizowania swoich poglądów. Nieocenione korzyści przynosi aktywny udział w zajęciach artystycznych. Uczestnicy kółek teatralnych, klubów filmowych, chóru czy lig dyskusyjnych podkreślają kluczową rolę tych zajęć w budowaniu pewności siebie, swobody wypowiedzi czy obycia z występami publicznymi.

Odkrycie pasji i jej pielęgnowanie zmienia jakość życia. Pomagając ją odkryć, zaspokoisz podstawową potrzebę wyjątkowości i ważności. Pomożesz uzyskać dziecku tożsamość. W pojedynkę nie jest to łatwe, poszukaj więc sprzymierzeńców.

 

3. Znajdź mistrza i zadbaj o odpowiednie środowisko

„Kiedy byłam w ciąży, spytałam rodziców swoich ulubionych uczniów, co zrobić, żeby dziecko było fajne. Część z nich odpowiedziała, że tym, co wpłynęło na wychowanie ich dzieci, jest kontakt z dziadkami, ale i z nauczycielami, którzy mają coś ciekawego do zaproponowania. Ludźmi, którzy towarzyszą w drodze edukacyjnej naszych dzieci” – wspomina jedna z nauczycielek, matka trójki dzieci. Żeby się rozwijać, warto przebywać z ludźmi, którzy nam dobrze życzą, lubią nas i kochają. Z wiekiem coraz bardziej potrzebujemy też mieć wokół siebie ekspertów. Aby osiągać sukcesy i mieć ciekawe życie, warto otaczać się ludźmi, którzy nas inspirują i są mądrzejsi od nas.

Za ludźmi sukcesu, ludźmi biznesu, artystami, sportowcami stoją ich mistrzowie, mentorzy, couchowie, trenerzy. Poszukaj mistrza w danej dziedzinie. Nie można zdać się na los i uznać, że jeśli w szkole nie trafiliśmy na wyjątkowego nauczyciela interesującego nas przedmiotu, to tak musi być i nie wszyscy mają szczęście. Podziwiamy Gandalfa, Pana Kleksa, Johna Keatinga, nauczyciela ze „Stowarzyszenia Umarłych Poetów”, Albusa Dumbledora czy Syrio Forela z Gry o Tron. To nie tylko fikcja. Wielu mistrzów jest wokół nas. Może być nim nauczyciel w szkole, instruktor zajęć dodatkowych, członek rodziny, przyjaciel czy starszy kolega. Osoby, które mają mentora, szybciej się uczą i dojrzewają, są mocniejsze, lepiej sobie radzą z porażkami. Szukaj, dziś możliwości są nieograniczone. W swoim mieście i internecie znajdziesz ludzi, którzy mają podobne zainteresowania, chętnie dzielą się wiedzą, którzy tworzą środowisko. Najprostszym przykładem takiego środowiska jest harcerstwo. Ukształtowało system wartości wielu pokoleń ludzi w Polsce i na świecie, umiejętności i przyjaźnie na całe życie.

 

4. Wyznacz priorytety

Nowy rok szkolny czy semestr to okazja do zweryfikowania i zbudowania dobrego planu edukacji dzieci. Większość ludzi żyje reaktywnie. Jak zachorują, idą do lekarza. Kiedy zbliża się egzamin, uczą się po nocach. Przeceniamy to, co możemy zrobić w tydzień, a nie doceniamy tego, co możemy dokonać w dłuższej perspektywie. Dlatego warto zaplanować rok szkolny. Można zacząć od rozmowy o marzeniach, a potem dopiero zastanowić się nad priorytetami nadchodzącego roku, obmyślić strategię.

Zastanów się, co w tym roku jest priorytetem – matura, egzamin ósmoklasisty czy egzamin z języka. Ustal priorytetowe przedmioty, pamiętając o tym, że matematyka, język polski, język angielski czy inny język obcy są ważne w ciągu całej edukacji. Pomyśl, jak i kiedy dziecko będzie rozwijać pasję. Zaplanujcie czas na naukę, sport i odpoczynek, wpiszcie to do kalendarza tygodniowego. Tak będzie łatwiej zweryfikować proporcje, nie przesadzić z liczbą zajęć dodatkowych, np. nie zapisać na zajęcia matematyki po treningu na basenie. We wdrażaniu planu pomóż sobie nawykiem. Spróbuj wprowadzić taki, jaki pomoże w zdobyciu ważnych kompetencji życiowych. Wielu rodziców traktuje czytanie jako jedno z możliwych hobby i twierdzi, że ich dzieci nie czytają, ponieważ tego nie lubią. A według amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Dziecka i Rozwoju Człowieka czytanie stanowi najważniejszą umiejętność warunkującą szczęśliwe, produktywne i udane życie. Dziecko, które świetnie czyta, jest pewne siebie i ma wysokie poczucie własnej wartości. Efektem braku czytania książek na papierze jest mniejsza koncentracja i słabsza umiejętność wnioskowania, analizy krytycznej i empatii, które są warunkiem koniecznym do jakiejkolwiek nauki w każdym wieku. Nieczytający słabiej poradzą sobie z analizą umowy kredytowej, tekstów z nauk ścisłych czy literatury. Nawyk czytania potraktujmy więc jak nawyk mycia zębów. Jest on konieczny. Wybierz z dzieckiem ciekawą książkę, ustalcie liczbę stron dziennie i porę czytania. Czytaj też głośno dziecku – nawet starszemu – to doskonale wpływa na relacje.

 

Edyta Plich – założycielka i dyrektorka Towarzystwa Inteligentnej Młodzieży,
prezes Fundacji Wspierania Młodzieży w Nauce Edico

Magdalena Siekierzyńska – wicedyrektorka Towarzystwa Inteligentnej Młodzieży,
współzałożycielka Fundacji Wspierania Młodzieży w Nauce Edico

 

Tekst oryginalnie zamieszczony został na portalu Wysokie Obcasy w ramach cyklu Być Rodzicem.