Tekst oryginalnie zamieszczony został na portalu Wysokie Obcasy w ramach cyklu Być Rodzicem.
Kształcenie przez kulturę i sztukę jest ważne nie tylko dla przyszłych architektów, artystów czy youtuberów, ale również dla menedżerów, inżynierów i biotechnologów. Od dawna wiedzą o tym choćby Szwedzi, Holendrzy czy Włosi. Zajęcia w muzeach, twórcze, kreatywne zadania to codzienność w ich szkołach.
Matematyka, język polski – to najważniejsze przedmioty w polskiej szkole. Natomiast plastyka, muzyka traktowane są jak „michałki”, które muszą być w planie, ale właściwie są niepotrzebne. Tylko czy na pewno? Troje ekspertów przekonuje, że umiejętność pisania rozprawki czy obliczania ciągów arytmetycznych nie jest ważniejsza od zachwytu nad „Słonecznikami” van Gogha albo dyskusji o twórczości Banksy’ego.
Naturalnie, że dzieci są kreatywne
Edyta Plich: Wszyscy rodzimy się kreatywni. Tyle że szkoła tego oducza, bo ciągle trzeba w niej postępować według szablonów, mieć tylko jedną trafną odpowiedź na pytanie. Mylenie się jest karane, a eksperymentowanie nieobecne. Jak mówi Ken Robinson, lider w dziedzinie rozwoju kreatywności, szkoła tę kreatywność zabija. Tymczasem jeśli obudzi się w dziecku ciekawość, będzie się uczyło z chęcią i bez niczyjej pomocy.
Dobrze wiedzą to nauczyciela przedszkolni i pierwszych klas szkoły podstawowej. Na początku swej edukacji dzieci śpiewają, rysują, ciągle zadają pytania, są otwarte i radosne. Z czasem milkną. Tematy zajęć nie są dostosowane do ich potrzeb i rozmaitych talentów. W efekcie większość dorosłych potem ludzi nie wie, jakie ma uzdolnienia, bo w szkole nie było okazji i czasu, żeby je odkryć i rozwijać.
„Kontakt ze sztuką pomaga też w wyciszeniu i co za tym idzie – zapobiega depresji. To sposób na kształtowanie indywidualizmu, na naukę z radością i ciekawością. Oglądanie oryginalnego dzieła, a nie reprodukcji w książce, uruchamia emocje.”
Marta Wójcicka: Umysł dziecka jest kreatywny, jest jak umysł artysty. To smutne, co powiem, ale niestety system edukacji w Polsce i po trosze my – rodzice – nie doceniamy tej organicznej umiejętności naszych pociech. Myślenie out of the box, myślenie krytyczne, wychodzenie poza schematy powinno być bardzo silnie rozwijaną kompetencją wśród naszych dzieci i będzie jedną z bardziej pożądanych umiejętności w przyszłości. Dlatego proszę nauczycieli: pozwólcie sobie na dozę eksperymentu i pracy wychodzącej poza ramy programu nauczania. Zapraszajcie artystów do szkół, pozwólcie im pracować z dziećmi i wspólnie z nimi tworzyć rozmaite projekty.
Od kilku lat śledzę pracę europejskich muzeów dla dzieci oraz muzealnych działów edukacji. Współczesne muzea to placówki, które są przyjazne dla dzieci i ich opiekunów, ale także dla nauczycieli – wspierają i doradzają im w pracy dydaktycznej. Aby iść do przodu, my też musimy zmienić sposób myślenia o sztuce i artystach.
Dane nie kłamią – liczy się twórcze myślenie
Edyta Plich: Badania PISA wskazują, że te kraje, których systemy edukacyjne nie zrezygnowały z czasu na kształcenie umiejętności artystycznych, mają lepsze wyniki w nauczaniu niż kraje, które ograniczyły liczbę godzin przeznaczonych na edukację twórczą.
Badania potwierdzają też, że zwiększenie liczby godzin przedmiotów egzaminacyjnych kosztem przedmiotów artystycznych i humanistycznych nie prowadzi do polepszenia wyników testów. W Skandynawii dzieci mają zajęcia artystyczne, częsty kontakt z przyrodą, uczą się poprzez działanie – i od lat zdobywają najlepsze wyniki w międzynarodowych rankingach.
Holendrzy, jak z kolei wynika z badań UNESCO, wychowujący najszczęśliwsze dzieci na świecie, także stawiają na swobodę i samodzielność. Działania dydaktyczne związane są tam często z uczestnictwem dzieci w wydarzeniach kulturalnych z różnych dziedzin sztuki. Lekcje odbywają się w muzeach, parkach, pracowniach artystów. I nie chodzi tylko o rozwijanie umiejętności artystycznych czy kształcenie uczniów na wyrobionych odbiorców sztuki. Celem jest przede wszystkim pobudzanie kreatywności, pewności siebie, umiejętności ekspresji swoich emocji, kształtowanie tożsamości. To znakomita okazja do rozwijania kompetencji przyszłości – uczenia się pracy w zespole, otwartości, elastyczności. Umiejętności cyfrowe i twarda wiedza encyklopedyczna dziś już nie wystarczą. Prognozuje się, że 65 procent dzieci urodzonych po 2007 roku będzie pracować w zawodach, które jeszcze nie istnieją, i będą zmieniać te zawody kilkanaście razy w życiu.
Jakub Szczęsny: Według GUS do 2050 roku liczba mieszkańców Polski zmniejszy się o 7 milionów. Będzie to efektem stałej emigracji oraz niskiej dzietności. Masowa, niszcząca środowisko produkcja raczej do Europy nie wróci, a globalni konsumenci, w tym my sami, będziemy wymagać coraz więcej od używanych przez nas produktów – również w kategoriach ochrony klimatu. Co to oznacza? Coraz więcej osób będzie pracować w sektorach wytwórstwa specjalistycznego. Pracownicy przyszłości będą musieli być ludźmi twórczymi i otwartymi.
Dlatego tak ważne jest, by uczyć dzieci krytycznego myślenia i umiejętności łączenia faktów. Bo to w przyszłości pozwoli im na analizowanie danych z różnych dziedzin i na wyciąganie wniosków, tworzenie koncepcji i nowych rozwiązań w interdyscyplinarnych środowiskach.
Tyle tylko, że jeśli mamy kulturę, która bazuje na konsumpcji, bierności i konformizmie, to stworzymy raczej urzędników rodem z Gogola albo ludki z fantazji pana Czarnka. W efekcie wypuścimy w świat młodych Polaków, którzy nie będą chcieli ani nie będą mogli podejmować świadomych wyborów. Będą unikać ryzyka, będą bać się aktywnie odpowiadać na wyzwania narzucone choćby przez rozwój nowych technologii. Nie ma co czekać, nauczanie musimy radykalnie zmienić – i to jak najszybciej.
Tylko po co nam sztuka
Edyta Plich: Kontakt ze sztuką pomaga też w wyciszeniu i co za tym idzie – zapobiega depresji. To sposób na kształtowanie indywidualizmu, na naukę z radością i ciekawością. Oglądanie oryginalnego dzieła, a nie reprodukcji w książce, uruchamia emocje.
Jednak niestety obcowanie ze sztuką w polskiej szkole jest traktowane marginalnie. Młodzi ludzie nie są nauczeni chodzenia do muzeum, na wystawy, do teatru czy filharmonii. Często słyszymy, że nie ma na to czasu i pieniędzy. Muzykę, plastykę i technikę ciągle traktujemy jako przedmioty gorszego sortu. Co więcej, uczymy ich tak jak matematyki czy biologii – przepytując, oceniając, porównując. Nauczyciele przedmiotów artystycznych, często pełni pomysłów i pasji, są rozliczani z liczby ocen i ograniczeni 45-minutowymi lekcjami oraz zakazami wyjść na zajęcia w terenie.
Dla Włochów moda jest ich życiem, jest wszędzie, ma swoje wysokie miejsce nawet w wiadomościach telewizyjnych. Skandynawowie zachwycają dizajnem. Jednak to wyczucie estetyki nie jest wrodzone, ono wynika z edukacji – jest tak samo ważne jak rozumienie matematyki. Natomiast polskie nastolatki zainteresowane modą, podziwiające internetowych twórców biżuterii, malujące, śpiewające nie mają zbyt wiele okazji, by o swoich talentach opowiedzieć w szkole. Nie mają też gdzie ich rozwijać.
Marta Wójcicka: W Mediolanie do muzeum MUBA (Muzeum dla Dzieci) chodzą uczniowie wszystkich szkół. Działa tam przestrzeń warsztatowa „Remida”. W pudełkach leżą przedmioty o ciekawych kształtach, różnych kolorach, często są to elementy produkcyjne z fabryk. Zadaniem dzieci jest stworzyć z nich coś nowego bez użycia takich pomocy, jak klej czy nożyczki, zestawić je ze sobą, porównywać kształty, kolory, faktury. W Holandii nie ma podziału na dzieci lepsze i gorsze, mniej lub bardziej zdolne. Choćby w Rotterdamie dzieci, które mają trudności w szkole – zwłaszcza z przedmiotami ścisłymi – zaprasza się do rady programowej muzeum Villa Zebra. Tam mogą wyrażać się i komunikować ze światem po swojemu, działać twórczo i kreatywnie.
Niedawno Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie zaprosiło mnie do koordynowania projektu „Formy podstawowe”. Dziesięciu artystów zaprojektowało dla dzieci dzieła sztuki – obiekty do wykorzystania w działaniu. Szkoły, które zgłosiły się do programu, otrzymały specjalnie zaprojektowane pudełka, w których schowane były owe dzieła sztuki i instrukcje działań. Spośród wielu fantastycznych prac, jakie powstały, wspomnę o dwóch. Mikołaj Moskal zaprojektował i wykonał maskę, która ma specjalne moce. Wystarczy ją tylko założyć. Jakie to są moce, ustalają uczniowie wspólnie z nauczycielami. Dzieło inicjuje wspaniały proces, w ramach którego dzieci i dorośli muszą nauczyć się negocjować warunki i zasady użytkowania przedmiotu, wynegocjować rodzaj umowy społecznej. Z kolei Paweł Althamer zaprojektował złote woreczki, do których włożył kasztany, żołędzie, nasiona roślin. Zadaniem dzieci jest wyjść na dwór i zasadzić je pod szkołą albo poszukać w okolicy innych nasion, z których coś mogłoby wyrosnąć. To bardzo proste działanie, a daje tak wiele możliwości. Nie rozumiem, dlaczego w Polsce dzieci spędzają tak mało czasu na dworze, a na lekcjach przyrody uczą się na pamięć budowy ślimaka, a nie potrafią nazwać liści drzew.
——–
Edyta Plich – dyrektorka Towarzystwa Inteligentnej Młodzieży (TIM), prezeska Fundacji Wspierania Dzieci w Nauce EDIICO, współtwórczyni Alternatywnej Listy Lektur. Polonistka i dyplomowana specjalistka zarządzania zasobami ludzkimi. Wieloletnia nauczycielka i dyrektorka warszawskiego gimnazjum i liceum.
Marta Wójcicka – menedżerka i producentka projektów kulturalnych, od 2000 roku autorka i realizatorka projektów Stowarzyszenia Artanimacje, głównie wystaw dla dzieci (wystawa „Miasto w ruchu” otrzymała wyróżnienie w międzynarodowym konkursie Golden Cubes Award). W latach 2009-2011 była sekretarzem Krajowego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji w Radzie UE.
Jakub Szczęsny – pierwszy polski projektant, którego projekt – Dom Kereta – znalazł się w stałej kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Obecnie uczy na kursie podyplomowym na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej (ASK) oraz prowadzi autorskie zajęcia z architektury.